Recenzja serialu

Funland (2005)
Brian Kirk
Susan Tully
Mark Gatiss
Kenny Doughty

Perwersyjne twarze Blackpool

Serial zaczyna się wraz z przybyciem Cartera Krantza do Blackpool, angielskiego odpowiednika Las Vegas, w poszukiwaniu osoby, która zabiła jego matkę piłą mechaniczną. Jedyną rzeczą, którą ma
Serial zaczyna się wraz z przybyciem Cartera Krantza do Blackpool, angielskiego odpowiednika Las Vegas, w poszukiwaniu osoby, która zabiła jego matkę piłą mechaniczną. Jedyną rzeczą, którą ma przy sobie, kiedy zostaje wyrzucony przez podwożące go prostytutki na ulice miasta, jest klucz nieznanego pochodzenia i nazwisko "Ambrose Chapel", które stanowi jedyny trop poszukiwań. I tu zaczyna się akcja jedenastoodcinkowej opowieści rozgrywającej się w klubach ze stripteasem, domach publicznych i hotelach, których właściciele bawią się życiem gości, wplątując ich w dziwaczne gry. Postaci stworzone przez Jeremy'ego Dysona zdecydowanie nie dają się lubić. Niemal każda z nich ma mroczny sekret, związany z kazirodztwem, zdradą czy upodobaniami różnego typu, czy to Mercy Woolf, wykreowana przez Judy Parfitt podstarzała burdermama-manipulantka z nieodłącznym papierosem w dłoni, jej syn, nieco nie do końca wiarygodnie zagrany przez Iana Pulestona-Daviesa właściciel domu publicznego, czy też  Ambrose Chapfel, właściciel pracowni, w której preparuje się martwe zwierzęta. Akcja obraca się wokół dysfunkcyjnej rodziny Woolfów, która zaprzęga Cartera do swoich prywatnych porachunków. Pomimo nagromadzenia wątków, jest ona poprowadzona jest dość sprawnie, aż do ostatniego odcinka tajemnica pozostaje nierozwiązana, a sposób realizacji, zwłaszcza praca operatora i scenografów, czynią oglądanie historii prawdziwą przyjemnością. Serial jest mroczny w najmniejszym detalu, atmosfera duszna i z pewnością nieprzysparzająca widzowi poczucia komfortu, a suspense wprowadzono w idealnych momentach. Sposób połączenia ze sobą bohaterów w najróżniejszych konfiguracjach, a następnie wyjaśnienia niejasności również może się podobać. A jednak jakiegoś elementu zabrakło, żeby po obejrzeniu być całkowicie usatysfakcjonowanym. Przede wszystkim rzuca się w oczy przesadne nagromadzenie elementów, które miały szokować, obnażyć demoralizację przedstawionych bohaterów. Niektóre postaci są tak zepsute, a inne w tak dużym stopniu czyste i niewinne, że ciężko uznać je za wiarygodne, gdy z kolei inne poprowadzono poprawnie. Lola Sutton, zagrana przez Sarę Smart, zdecydowanie należy do tych źle zagranych, choć nie do końca źle napisanych ról. Jako osoba wciągnięta w  prostytucję przez pociąg męża do hazardu ma prawo grać osobę nieszczęśliwą, ale to, że cały serial "przejechała" na minie "chcę ci spojrzeć w oczy, ale popatrzę jeszcze w dół, w lewo i może w prawo" nie okazało się skuteczną strategią. Momenty, w których nowa profesja zaczyna się jej podobać, tylko kilka razy wypadły naturalnie. Pozostałe postaci kobiece, a w szczególności Mercy Woolf, skonfliktowana z żoną syna zagraną przez Frances Barber, a także Emily Aston w roli upośledzonej emocjonalnie wiecznej małolaty Ruby, zasługują na pochwałę. Daniel Mays spisuje się dobrze w roli głównej, nie zgrywa superbohatera i kiedy chce, wtedy płacze, a kiedy nie jest zbyt silny, żeby podołać napastnikowi, dostaje w tzw. "papę"; zastrzeżenia można mieć do postaci Shirleya Woolfa, który mimo że macha bronią na prawo i lewo, a także całkiem wiarygodnie wygląda płacząc, ma momenty, w których nie do końca wczuwa się w rolę. Pochwała należy się natomiast za szereg postaci drugoplanowych - Roya Barraclougha w roli rozedrganego, skorumpowanego burmistrza i Krisa Marshalla, niezdolnego do działania, bojaźliwego małżonka Loli, który najpierw wplątuje ją w tarapaty, a później broni się jej osobą przed problemami, kiedy zaczynają dotyczyć jego. Rozczarowuje nieco również ostatni odcinek - po szeregu obietnic, nie do końca otrzymujemy to, na co czekaliśmy. Jest w nim kilka bardzo zaskakujących, a nawet bardzo, zwrotów akcji, ale najważniejsza tajemnica - powód śmierci matki Cartera, wydaje się nieco "przekombinowana". Serial wyszedłby zdecydowanie lepiej na nierozstrzygnięciu jej, gdyż ujawnienie tożsamości "sprawcy całego zła" i części jego motywów, co zresztą nastąpiło, mogłoby okazać się nawet bardziej satysfakcjonujące. Serial jest godzien polecenia, jednak tylko dla osób, których nie zrazi spora dawka perwersji i brudu kryjąca się w fabule. Scenarzystom z pewnością nie można odmówić wyobraźni, reżyserowi - sprawności realizacyjnej, a produkt końcowy jest dość dobrym pomysłem na długie jesienne wieczory. Można tylko pozazdrościć BBC tak dużej ilości seriali, które nie ustępują jakością produkcjom filmowym. I, mówiąc szczerze, chciałabym, żeby pewne polskie seriale ogłaszane udanymi, wyglądały choć tak w połowie dobrze jak ten, który ma nie w pełni wykorzystany potencjał, a może wykorzystany aż nadto.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones