Chyba raczej 5.2, ludzie ten film jest po prostu słaby !
Historia może i ciekawa ale scenariusz to jakiś zlepek różnych pomysłów nie koniecznie trzymających się kupy. Jedyne co ratuje ten film to Bryan Cranston.
Uwielbiam filmy o tematyce karteli narkotykowych i nie chce tu nawet porównywać The Infiltrator do Traffic bo tak jak porównać deskorolke do merca.
Ale z ostatnich filmów, o wiele bardziej podobało mi się Sicario, które wybitnym dziełem tez nie jest ale film miał swój klimat i czuło się narastające napięcie. To mi się podobało ! W The Infiltrator jedyne co się wyczuwało to to, że za film zabrali się nieodpowiedni ludzie, którzy dostali w swoje ręce ciekawy temat i po prostu to spieprzyli ! Z nudów można zobaczyć...
Pozdrawiam !
bredzi, ot co... może diler wcisnął mu jakiś szajs i teraz mści się na filmie ;)
No bo jak trup nie ściele się gęsto i napięcie budowane jest przez kreowane postacie, nie przez fabułę samą, to film do dupy jest i tyle...:-(
zgoda.
Nie trzyma w napięciu. Akcja w rzeczywistości trwała ok 5 lat, natomiast w filmie wygląda to na co najwyżej pół roku.
Brakuje mi trochę procesu wchodzenia w świat przemytników - w filmie pokazane jest, że Mazur wymienia dowód osobisty i buty na bardziej ekstrawaganckie. To trochę za mało. Cała akcja z tym Alcaino do złudzenia przypomina tą z filmu "American Hustle", poza tym oboje musieli sie poznać, zdobyć zaufanie itd, tu ukazane bardzo skrótowo i tak trochę mało realnie. Brakuje mi w tym wątku rozciągnięcia go w czasie, bo sprawia wrażenie, jaby obie strony podały sobie ręce na dzień dobry a w przeciągu tygodnia zostały najlepszymi przyjaciółmi. Potem BACH - ślub, łapanka, zaskoczenie i napisy końcowe.
Fajna historia, jak zresztą wszystkie o przenikaniu środowisk gangsterskich ale słabo opowiedziana.Brakuje mi tu napięcia, rozgrywek psychologicznych, w kilku momentach (jak właśnie motyw z Alcaino) za bardzo spłycona i wręcz banalna. Brak mi tu samego Escobara, pokazania jak jest groźny i dlaczego dotarcie do niego jest takie ważne, brak rozterek Mazura (wiem, jest ta scena z żoną, w strip-klubie i z krwawą trumienką) ale mam wrażenie, że film taki trochę "po łebkach".
Podobała mi się Infiltracja - trzymała za "jajka", podobały mi się 2 części Kokainowych Kowboi-genialny dokument, Donnie Brasco, czy nawet wspomniany wcześniej American Hustle, lubię filmy gangsterskie, ale ten mnie rozczarował.
Śmieszna była scena, kiedy partnerka głównej wtyczki jedzie po ślubny garnitur do jego żony. Gostek udaje multi milionera latającego prywatnym odrzutowcem a na ślubie ma się pojawić w starym, zjedzonym przez mole gajerze. ;-)