Jeden z moich ulubionych filmów, bardzo nasz, polski, osadzony w realiach wiejskiej rzeczywistości, swietna obsada aktorska, na czele z p.Henrykiem Borowskim, mimo wszystko, szkoda tamtego świata...
bardzo szkoda! i to najmocniej boli, gdy się go znów ogląda... bo ma się poczucie tego, że już na pewno nigdy nie wróci...
Po niemal 15 latach, ale muszę odpowiedzieć: zgadza się - Henryk Borowski, taka zwyczajna, swojska, czerstwa twarz, a wspaniały aktor charakterystyczny i ten głos niepodrabialny :)
I zgadza się - szkoda tamtego świata. Postęp niby zawsze idzie i nie ma co wybrzydzać, ale szkoda tamtego folkloru, przaśności - i tamtego spokoju. Bez wiecznie przejeżdżających aut, bez ryku kosiarek i pił spalinowych, bez smrodu palonych tworzyw z kominów, szkoda kapslowanej oranżady w upalny dzień (żaden inny napój już nigdy potem tak nie smakował) i piwa z beczki (żadne inne nigdy potem tak nie smakowało), szkoda wyciętych drzew, zastąpionych kostką brukową i kurduplowatymi iglakami z Ameryki itd. itd. itd...
Szkoda.
Film rzeczywiście, brawurowo zagrany i takoż opowiedziany.
Myślę jednak, że tęsknicie za dzieciństwem, jako takim a nie za czasami filmowej rzeczywistości. Miałem wtedy dziesięć lat ale zapewniam nie ma za czym tęsknić. Sam smak oranżady to zbyt słaby ekwiwalent mocno szarej reszty.