Rola Rickman'a jak zwykle genialna , nic dziwnego , że dostał za nią Złotego Globa...(tyle , że on powinien za każdą role dostawać nagrody) ale niestety nie wszyscy dostrzegają jego talent pośród tych wszystkich lalusiów i mięśniaków...eh...
Wczoraj obejrzałam ten film i jestem (jak zwykle zresztą) pod wrażeniem talentu Alana
Pozdroofka dla fanek ;)
Ja tez wczoraj obejrzałam i jestem pod OLBRZYMIM wrażeniem!! Alan jest genialny...
Popieram. W pełni popieram. Powinno mu się przyznać chociaż pośmiertnie Oskara za całokształt swoich ról.
Może Akademia Filmowa wreszcie sobie o tym panu przypomni, a jak nie, to trzeba zadzwonić do Pana Boga i niech Jego głos przemówi do tych nicponiów z Akademii. Jakby ktoś chciał wiedzieć, z tym głosem Boga to jest aluzja do filmu "Dogma". Może ktoś z obecnych chociaż słyszał o tym filmie, nawet jeśli go nie oglądał. :)
Nie kojarzę tego filmu, ale za to przypomniała mi się scenka z telefonem od Boga, która pochodzi z filmu "STOWARZYSZENIE UMARŁYCH POETÓW" panem Robinem Williamsem. Tam była właśnie podobna scena i rozbawiła mnie do łez xD Ale wiesz co? Telefon do Boga to raz wykonał Szatan vel Lucyfek vel Lucek w skeczu "POLACY W NIEBIE" w wykonaniu Kabaretu Neonówka. Narzekał na Polaków, których Bóg zesłał do Piekła i błagał go, by ich mu zabrał xD
Tak, tylko że przez ten numer Charlie Dalton vel Nuwanda dostał niezłe baty od dyrektora. Więc na pozór zabawna scena, ale przykro się skończyła. :) A poza tym, to coś przekręciłeś. Tam był rzekomy telefon od Boga, a ja mówiłam telefonie do Niego. No chyba, że Metatron (czyli głos Boga) sam przemówi do tych łobuzów z Akademii Filmowej i upomni się o swoje prawa. :)
Charlie Dalton vel Nuwanda to był po prostu równy gość. Pamiętam potem komentarz profesora granego przez Robina Williamsa "Telefon od Boga. Też mi dowcip. Na koszt dyrektora, to by było zabawne" xD Wiem, że jest różnica między telefonem od Boga, a telefonem do Boga. Ten ostatni wykonał w skeczu "POLACY W NIEBIE" kabaretu Neonówka Szatan narzekając, że nie chce mieć w piekle Polaków, bo mu taką imprezę rozkręcili, że on ma większego kaca niż w czasie, gdy go Ruscy odwiedzili xD A wiesz co? Powinien nasz drogi Pon Bócek ich skarać za to, jeśli nie zechcą należycie po śmierci uczcić pana Rickmana :) Nawiasem mówiąc pamiętasz może bajkę "MULAN 2" Disneya? Jak Muszu udaje głos Złotego Smoka Mądrości, by pomóc zakochanym? xD
Aha, to było ironiczne. :D Zaczynasz mówić do rymu: "rozkręcili" i "odwiedzili". ;) Dokładnie. Jamen. :) Aha, pamiętam. :D Ale ani "MULAN 2", ani "STOWARZYSZENIE UMARŁYCH POETÓW", ani też ten skecz nie mają nic wspólnego z zasadniczym tematem tej dyskusji, więc bądź łaskaw ograniczyc te dygresje. :)
No, może nie ma to zbyt wiele wspólnego z tym, o czym mówimy, ale tak czy siak nasz drogi Pan Bóg mógłby czasami interweniować, nie wydaje ci się? Przydałoby się, gdyby ocucił kilku gości, co nie docenili pana Rickmana.
Przyznam się, że osobiście nie mogę się już doczekać tego nowego filmu Tima Burtona o dalszych przygodach Alicji w Krainie Czarów. Ciekawi mnie, jak on im wyszedł, no i ciekawi mnie też rola pana Rickmana. Na pewno wypadł jak zawsze po prostu doskonale, ale tak czy siak chciałbym go zobaczyć w akcji :)
Z oryginalnej wersji to ja raczej niewiele zrozumiem. Poczekam więc, aż zrobią polskie tłumaczenie tego filmu.
Jakbyś sobie sprawił płytę, to musisz wybrać dźwięk angielski, ale napisy polskie. Tak będzie najłatwiej.
Jedno mnie bardzo ciekawi. Mianowicie chodzi o to, czy Absolem, który w pierwszej części był Gąsienicą, a potem przemienił się w motyla, to w drugiej części będzie motylem czy też znowu Gąsienicą? Moim zdaniem logicznie będzie, jeśli tym pierwszym, czyli motylem, ale też przecież w Krainie Czarów trudno oczekiwać logiki, to wszak kraina absurdu.
Wszędzie pisze o Gąsienicy. Ale w końcu to drugie to ma być kraina znajdująca się Po Tamtej Stronie Lustra, więc wszystko się może zdarzyć.
Bardzo interesujące. Wszędzie piszą o Gąsienicy? No cóż, jestem ciekaw, jak to pokazali w filmie. Ale masz rację. W Krainie Czarów dosłownie wszystko jest możliwe, więc co dopiero w Krainie Po Drugiej Stronie Lustra :)
W każdym razie takie info znalazłam tutaj na Filmwebie i w serwisie filmowym IMDb. Być może się nie pomylili. Ale w praniu się okaże. Pardon, w filmie. :)
W sumie racja. Wszystko okaże się w praniu, a raczej w filmie. Tak czy inaczej z przyjemnością obejrzę kiedyś ten film, choćby dla samego pana Rickmana.
No i widzisz. Mamy w tej sprawie podobne gusta, jak widzę, co mnie bardzo cieszy :)
Mistrza eliksirów, powiadasz ty? Lecz zważaj wszak, miła ma, że go uczył inny eliksirów mistrz, na pochwały podatny bardzo. Czy nie przystojny aby nie jest on? xD
Ja o tym Mistrzu prawię, co go już nie ma wśród nas, a który skradł serca wielu fankom. Nie wiem, którego ty masz na myśli. :)
Ja miałem na myśli Slughorna. W końcu on był pierwszym mistrzem eliksirów i uważam, że on też musiał być w młodości całkiem przystojny. Tak czy inaczej jeden mistrz eliksirów był uczony przez drugiego mistrza i na pewno sporo od niego skorzystał, może nawet umiejętności postępowania z kobietami xD
No, a co do Rasputina to ci powiem jedno... Przypomina on Szeryfa z Nottingham po przejściu na Jasną Stronę Mocy.
Ach, tak. A bo ja wiem, czy Profesor Slughorn był kiedys przystojny... Śmiem w to wątpić. ;) Nie wiem, czy czasem nie przesadziłeś z tą nauką postępowania z kobietami. :D
Chyba tylko wtedy, jak jest trzeźwy. Bo jak jest pijany, to strach się bać. ;)
W sumie to rzeczywiście można polemizować, czy Slughorn był naprawdę przystojny, ale cóż... Tak czy inaczej na pewno go nauczył bardzo wiele, jestem tego pewien xD
No, a co do Rasputina to masz rację... Jak jest pijany, to strach się bać. Ale jak jest trzeźwy, to cóż... To taki Szeryf z Nottingham po Jasnej Stronie Mocy xD
Owszem, Profesor Slughorn wielu rzeczy nauczył późniejszego profesora Snape'a, ale przecież "Książę Półkrwi" byl piekielnie zdolny i w końcu to on nawet czasami lepiej od jakiegoś autora podręcznika eliksirów wiedział, jak uwarzyć dany eliksir. Nie mówiąc już o tych formułkach, które "Książę" wymyślił... :)
Właśnie to mam na myśli. :D
A tu się całkowicie z tobą zgadzam. Zdecydowanie Snape był samoukiem i zdecydowanie sam stworzył kilka formułek i zaklęć, a prócz tego umiał ulepszyć kilka przepisów. Jak mu się to udało, nie wiem, ale to geniusz niewątpliwie.
He he he. Jak my się dobrze rozumiemy. Nawiasem mówiąc to zabawnie brzmi: "Rasputin to Szeryf z Noittingham po przejściu na Jasną Stronę Mocy". Ja jak coś wymyślę, to nie ma przebacz xD
Właśnie, to geniusz. Trzeba być strasznym złośliwcem, żeby go nazwać głupolem, a ci Huncwoci byli naprawdę złośliwi.
Szkoda, że na razie nie można tego osobiście czcigodnemu odtwórcy obu postaci tego powiedzieć. Rozbawiłbyś go tym. :D
Nawiasem mówiąc mnie najbardziej rozbawiło z tych czterech wypowiedzi panów Huncwotów to: "Pan Łapa wyraża swoje zdumienie, jak taki kretyn mógł zostać profesorem" xD No tak, masz rację. Huncwoci byli naprawdę złośliwi i tym się oni szczególnie charakteryzowali.
No niestety, to niemożliwe. Ale jestem pewien, że śp. pan Alan Rickman byłby bardzo rozbawiony tym moim tekstem. Oboje byśmy go zresztą rozbawili xD
A ja pragnę wyrazić swoje zdumienie, jak można było dokuczać Severusowi Snape'owi tylko za to, że on istnieje. Gdybym ja tam była, tak dałabym w zęby Jamesowi Potterowi, że by się nie pozbierał.
Chwilowo to jest niemożliwe. Musimy czekać, aż i nas kostusia zabierze z tego świata. Ja też jestem tego pewna. Ty byś rozbawił naszego czcigodnego Mistrza Eliksirów (i nie tylko eliksirów) swoim tekstem o Rasputinie i Szeryfie, a ja swoim wpisem na Nonsensopedię na temat filmu "Robin Hood: Książę Złodziei", a już zwłaszcza tymi podpisami do obu zdjęć. :D
Wiesz, ale James Potter nie był osamotniony w tych swoich złośliwościach wobec Severusa, również Syriusz Black mu w tym pomagał i to on był Łapą, który dziwił się, jak taki kretyn może zostać profesorem.
No dokładnie, ale do spotkania z kostusią to mi się jeszcze nie bardzo spieszy, moja droga i mam nadzieję, że tobie także nie xD Ale szykujmy sobie dowcipy, którymi uraczymy Alana Rickmana w zaświatach, gdy już go tam spotkamy xD Im będzie ich więcej i im bardziej zabawne będą, tym lepiej.
Tak czy siak jeden z drugim dostaliby ode mnie tak w zęby, że nawet pani Pomfrey (jeżeli już za ich czasów była szkolną pielęgniarką) miałaby problemy ze wstawieniem tych ząbków. Na Glizdogona machnęłabym ręką, bo był za głupi, żeby komukolwiek dokuczać. Tylko Remusowi Lupinowi dziwię się, że ich nie powstrzymał. Niby był w porządku, a jednak tak nie do końca.
Ja robię wszystko, żeby nawet świńskiej grypy nie złapać, bo ona przyspieszyłaby ten moment rozstania się z tym światem. ;) Tak. To byłoby naprawdę wesołe spotkanie. :D
Ojej... No to ja widzę, że czarną by mieli godzinę nasi biedni Huncwoci, gdyby tak zadarli z tobą, moja droga xD Ale wiesz, Remus Lupin chyba dlatego się nigdy w takich sytuacjach nie odzywał ani słowem, bo się bał, że przyjaciele mogą się od niego odwrócić, a on przecież miał tylko ich, zaś Snape był zbyt wścibski i pamiętasz, że chciał się koniecznie dowiedzieć, czemu Lupin wychodzi nocą poza szkołę. Nawiasem mówiąc Syriusz dobrze zrobił, że chciał mu przytrzeć nosa, tylko szkoda, że przez jego głupi kawał Severus poznał prawdę. To mogło się zresztą o wiele gorzej skończyć.
Błagam cię, nie strasz mnie nawet... Świńska grypa, okropność. Mam nadzieję, że jeszcze trochę czasu minie, zanim w zaświatach spotkamy pana Rickmana. Ale gdy go spotkamy, to już na pewno sobie z nim pomówimy o tym, co wymyśliliśmy. Na pewno będzie zachwycony.
Ani sława Jamesa Pottera, ani uroda Syriusza Blacka nie uchroniłyby ich przed moim gniewem, oj nie. :D Nawet jeśli Severus Snape nie podziękowałby mi za moją pomoc, i tak wiedziałby, że ma jeszcze jedną osobę po swojej stronie w razie, gdyby ktoś znowu mu dokuczał. Cóż, jego wścibstwo akurat przemawiało na jego niekorzyść, ale w przeciwieństwie do innych wścibskich osób umiał milczeć. W każdym razie po przeczytaniu "Więźnia Azkabanu" rozumiem już, czemu nie mógł wybaczyć Jamesowi Potterowi, że tamten uratował mu życie. I rozumiem też, czemu żywił aż taką niechęć do Remusa Lupina.
Spoczko, świńska grypa omija mnie szerokim łukiem. Tylko od czasu do czasu łapię przeziębienie, ale to wyleczę w tydzień, więc gra gitara. ;) Oj tak, musimy się uzbroić w cierpliwość i czekać na tę szczęśliwą chwilę. Że będzie zachwycony, o to mogę się założyć. I mogę się też założyć, że się serdecznie uśmieje, jak mu opowiem, że zdjęcie z nim jako Szeryfem z Nottingham podpisałam słowami: "Czy te oczy mogą kłamać?" :D
Prawdę mówiąc ja również jestem w stanie zrozumieć nastawienie Snape'a zarówno do Jamesa Pottera, jak i do Syriusza Blacka, choć nie bardzo rozumiem jego nastawienia do Remusa Lupina. Przecież on nigdy nie brał udziału w jego prześladowaniu. A może... Severus miał mu za złe, że ten nigdy nie zrobił nic, żeby przeszkodzić swoim przyjaciołom w gnębieniu go? To byłby motów do nienawidzenia go. Bo chyba nie czuł do niego pogardy tylko z powodu bycia przez niego wilkołakiem? To byłby już rasizm.
To dobrze, bo nie chciałbym za szybko iść na imprezkę do zaświatów i na spotkanie z Alanem. Ostatecznie muszę się na to dobrze przygotować, a to wymaga czasu xD
Być może właśnie to, że Remus nie zrobił nic, by powstrzymać swych przyjaciół przed dokuczaniem Severusowi, było powodem, dla którego nasz "Książę Półkrwi" nawet po latach żywił niechęć do Lupina. Bo nie byłby sprawiedliwy, gdyby nienawidził Remusa tylko za to, że tamten był wilkołakiem. Choć może w czarodziejskim świecie mieszańcy i tak więcej się liczyli niż wilkołaki i półolbrzymy, nawet jeśli mniej się liczyli od czystej krwi czarodziejów.
Nie nam sądzić, kiedy się wybierzemy na imprezkę do zaświatów. :D
Moim zdaniem właśnie tak było. Największą niechęć nasz drogi Książę Półkrwi żywił do Remusa Lupina właśnie za to, że ten jako prefekt, choć miał taki obowiązek, nie zrobił nic, aby powstrzymać Jamesa Pottera i Syriusza Blacka przed gnębieniem go. Jego bierność z całą pewnością była powodem niechęci, jaką do niego żywił. Oczywiście mógł też żywić do niego wstręt jako do wilkołaka. W końcu to do Severusa bardzo pasuje.
Imprezka do zaświatów... Zabawnie to nazwałaś xD No cóż... Ja bym tam chciał poznać osobiście Rasputina i zapytać go o parę rzeczy.
Byc może nawet półkrwi czarodzieje bali się wilkołaków, kto ich tam wie.
To ty wyskoczyłeś z tym zwrotem, więc powinieneś śmiać się z samego siebie. ;) A ja wolę podziwać Rasputina, ale z bezpiecznej odległości.
Masz rację, moja droga. Niewykluczone, że właśnie wszyscy czarodzieje, zarówno czystej krwi, jak i półkrwi bali się wilkołaków. Zresztą weź się ich niej bój :)
He he he. A wiesz, masz rację. Ale zwrot "imprezka w zaświatach" wziąłem z bajki "TIMON I PUMBA". Tam w jednym odcinku Timon myślał, że umarł i trafił do nieba, gdzie czekały na niego seksowne anielice xD Później się okazało, że to tylko sen i Pumba mu powiedział, że nie wybierze się na imprezkę do nieba jeszcze bardzo długo xD Ale masz rację, może lepiej Rasputina podziwiać z bezpiecznej odległości xD
Tak, jak ci nagle takie coś z wyszczerzonymi zębiskami wyskoczy, to można zejść na zawał albo ze strachu. Co prawda, ten wilkołak z "Więźnia z Azkabanu" mógł być stworzony komputerowo, ale myślę, że Emma Watson, Daniel Radcliffe i Alan Rickman nie musieli się zbytnio trudzić, żeby zagrać przerażonych. :)
Aha-ha, takie buty. :D Ty nie miałbyś takiego problemu z Rasputinem. Ja, jako kobieta, tak. :D
He he he. Jak tak to przedstawiasz, to naprawdę nie mogę powiedzieć, abym się nie bał widok wilkołaka, który chce mnie zabić. Ale wiesz co? Myślisz, że Remus Lupin jako wilkołak był groźny? To zobacz sobie horror "ZŁY WPŁYW KSIĘŻYCA". To jest historia człowieka, który wraz z ukochaną jedzie do Ameryki Południowej robić zdjęcia. Tam w nocy napada na nich wilkołak, zabija dziewczynę, a bohatera rani, chwilę później sam ginie z jego ręki. Bohater zaś niestety wskutek tego ataku sam zostaje wilkołakiem. Zamieszkuje w pobliżu siostry rozwódki i jej synka i robi wszystko, by ich nie skrzywdzić. Jedyną osobą, która wyczuwa w nim bestię jest pies Thor, owczarek niemiecki należący do siostry naszego wilkołaka. Tylko ten film ma jedną wadę - jest groźny jak nie powiem co, ale widać wyraźnie, że wilkołak jest sztuczny, co może razić np. pedantów xD Myślisz, że nasi aktorzy w HP nie musieli udawać przerażonych, bo widok Lupina wilkołaka ich mocno przeraził? Tylko jedno mnie ciekawi... Wilkołak bez sierści?
Wiesz już, skąd wziąłem tekst z imprezką w niebie xD No cóż, masz rację. Ja jako facet nie miałbym problemu z Rasputinem. Ty zaś, biedactwo moje, to już inna bajka xD
Cóż, jeśli idzie o Remusa Lupina, to dopóki nie wynaleziono wywaru tojadowego, był naprawdę groźny dla otoczenia. Oto dlaczego jako uczeń musiał się kryć w wybudowanej specjalnie dla niego Wrzeszczącej Chacie. Swoją drogą, nie zazdroszczę mu jego losu, co więcej, szczerze mu współczuję. Tym opisem tego filmu wystraszyłeś mnie jak jasny pieron. :D Tak przypuszczam. Jakkolwiek by wilkołak nie wyglądał, i tak zawsze pozostanie groźny, że hej.
Aha. :D Na samą myśl o tym, co by mi mógł zrobić Rasputin, mam dreszcze i coś mi się przewraca w brzuchu. :D
No właśnie, biedny Remus Lupin. Naprawdę biedny człowiek. Jako chłopiec musiał okropnie cierpieć przemieniając się w wilkołaka. Potem jako dorosły człowiek bał się zostać ojcem, bo przecież jego syn mógł się urodzić wilkołakiem, a on tego nie chciał. Na szczęście do tego nie doszło, a Ted Remus Lupin okazał się być metamorfomagiem, nie wilkołakiem. He he he... Mówisz, że od samego opisu filmu "ZŁY WPŁYW KSIĘŻYCA" już masz stracha? A pomyśl, jakiego byś miała cykora, gdybyś go obejrzała pierwszy raz i to jeszcze do tego wieczorem przed snem. Ja już parę razy go widziałem i jakoś mnie on nie przeraża. Znaczy przeraża, ale nie tak jak za pierwszym razem. No i na serio - ten wilkołak w filmie jest sztuczny i to widać chwilami bardzo wyraźnie. Z kolei Lupin wilkołak to jest komputerowo zrobiony. Ale w sumie... Ten film, o którym mówimy, polecam serdecznie, szczególnie na nocny seans xD
Wiesz, a co byś powiedziała, gdybyś nagle miała do wyboru albo objęcia Rasputina, albo objęcia wilkołaka? xD Co byś wybrała? xD