Myślę, że tryb życia też miał tutaj swoje znaczenie.
Helmut zawsze lubił imprezować, a po śmierci Viscontiego, wkręcił się
w pijaństwo i narkotyki. Wtedy też miał próbę samobójczą.
Bez wątpienia masz rację. Inna sprawa, że osobom, które za młodu były ucieleśnieniem piękna starość zwyczajnie nie pasuje - najmocniej ich szpeci.
To zależy. Taki Alain Delon - starszy od Helmuta 10 lat, a wygląda
o niebo lepiej. Długo wyglądał wyśmienicie. Podobnie
Elizabeth Taylor :).
Ale po Delonie widać, że o siebie dba i zależy mu na tym by dobrze wyglądać - pracuje na swoją prezencję. Poza tym Alain nigdy nie wyglądał na swój wiek - zawsze wyglądał na młodszego.
A ja mam wrażenie, że Liz Taylor nieraz sama sobie dodawała lat nietrafionymi fryzurami, koszmarnymi strojami i niedyskretną biżuterią. Pod koniec związku z Burtonem nie wyglądała dobrze - była jak pulchna ciotka, a nie ikona.
Co do Elizabeth, to się nie zgodzę. Widziałam wiele jej zdjęć,
na dosłownie kilku miała jakieś kiczowate wdzianka. Pozostałe
bardzo mi się podobały. Co do jej fryzur, to też nie rozumiem
zarzutów. Fakt, w latach 80-tych nosiła tapira, ale kto go wtedy
nie nosił :P, poza tym nie wyglądała w nim jakoś tragicznie.
Jak to się mówi - ładnemu we wszystkim ładnie. To film z czasów,
gdy się rozstawała z Burtonem (swoją drogą partnerował jej
wtedy Helmut) http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Aroda+popielcowa-1973-135779. Widziałam go i muszę stwierdzić, że kto jak kto,
ale ona wyglądała wtedy kwitnąco.
Już w "Boom" Taylor wyglądała nie najlepiej, a nie miała jeszcze 40-tki.
Widziałam ją w "Pękniętym lustrze" (1980) i "Błękitnym ptaku" (1976) i raczej nie użyłabym słowa "kwitnąca" by opisać jej urodę.
Każdy inaczej podchodzi do mody, dla mnie Elizabeth Taylor, nawet przy olbrzymiej sympatii dla jej nietuzinkowej osobowości, nigdy nie będzie synonimem świetnie ubranej kobiety. Ona lubiła przesadę, a to nie mieści się w moim poczuciu smaku. Póki Liz była młoda każdy strój ją zdobił, potem zdarzały jej się wpadki modowe raz za razem...
Nie potrzebowałam wiele czasu, by odszukać takie kwiatki:
http://www.pinterest.com/pin/138837600987863421/
http://www.pinterest.com/pin/139541288425278656/
http://www.pinterest.com/pin/22518066858062423/
http://www.pinterest.com/pin/71494712805993784/
http://www.pinterest.com/pin/297730225339510715/
http://www.pinterest.com/pin/24206916719553041/
Mnie męczy wszechobecny minimalizm, pewnie dlatego
większość jej kreacji mi się podoba.
Pisząc o kilku kiczorach w jej wykonaniu miałam na myśli
te białe kozaczki i wdzianko. Do tego bym dołożyła
to białe futerko (tego zdjęcia nie znałam). Z kolei
bardzo podoba mi się ta hipisowska, długa sukienka
ze zdjęcia z Burtonem. Mam nawet to zdjęcie w ulubionych.
Podobnie płaszczyk z futrzanym kołnierzem. Nakrycie
głowy jej bardzo pasuje. Zresztą, trzeba przyznać, że jej
pasowało większość nakryć.
Tak się składa, że widziałam oba filmy. I, moim zdaniem,
wyglądała bardzo dobrze. Chyba każda kobieta by tak chciała
wyglądać w jej wieku. Pięknie i naturalnie.
Lepiej, niż współczesne gwiazdy, ponaciągane, z botoksem
i zerową ekspresją/mimiką :/.
Elizabeth Taylor wyglądała zjawiskowo, a najlepiej właśnie podczas związku z Burtonem. Później zaś zdawała się starzeć tak powoli, że w wieku 60 lat wyglądała na 40 parę. Jej styl również mi się podoba, pasuje do jej osobowości.:)
Płaszczyk z futrzanym kołnierzem jest ładny, hippie sukienka również, ale zupełnie nie na figurę Taylor - dodają jej kilogramów, ujmują wzrostu. W tym płaszczyku wygląda jak klocek.
To prawda, że Taylor pasowały wszelkie nakrycia głowy - miała przepiękne rysy twarzy, kształtną głowę. Być może młoda Liz była najurodziwszą aktorką Hollywood.
Właśnie, że ładnie wyglądała w tym płaszczyku. Jak normalna,
zdrowa kobieta, a nie inne anorektyczki. Zawsze miała ładną
figurę, bo gdy tyła, to na biuście, a nie na brzuchu, czy tyłku
jak inne kobiety.
Jak była młoda, to była ładna, ale tylko ładna. Właśnie
przy Burtonie nabrała "iskry" i piękna. Zgodzę się tutaj
z haythamkenway'em.
Nawet jako szczupła dziewczyna miała słuszny biust, dlatego zawsze udało jej się zachować mniejszy obwód brzucha niż biustu. W "tłustych" okresach miała ogromne uda i duży brzuch - w "Boom" aż się wszystko przelewało, gdy kładła się i wstawała... Sam Burton często jej dogryzał, że jest za gruba, więc chyba to nie moje przewidzenia - po prostu nazywam rzeczy po imieniu.
Racja, Richard różnie nazywał Liz, gdy był w odmiennych
stanach percepcji :), zresztą, wszystkich wtedy przezywał.
"Boom" też widziałam, jeden z najgorszych filmów duetu
Burton-Taylor. Nie zwróciłam uwagę na jej tuszę - widać
mamy inne pojęcie grubości. Dla niektórych osób
Monica Bellucci albo Kate Winslet też są grube, moim
zdaniem są seksowne.