Przemarsz mieszkańców, sama ceremonia pogrzebowa i wreszcie przepiękna orkiestra daję to coś, dzięki czemu serial ten staje się wyjątkowy. Nareszcie doczekaliśmy się (a przynajmniej od czasu ESB) Gwiezdnych Wojen dobrą historią pisanych, gdzie główne skrzypce gra zmyślnie spleciona fabuła, a nie CGI, głupkowate napieprzanie laserkami w te i we wte i humor pełen żenady. Solidnie rozbudowuje i uzupełnia lore pod niemal każdym względem, już nie będę opisywał tu z osobna lokacji i bohaterów, bo każdy kto oglądał zapewne wie o czym mówię. Jest to przepiękny powiew świeżości w serii szczególnie po miałkim serialu o Bobie i zupełnie rozczarowującym Obi-Wanie. Ten drugi poziomem żenady zawstydzał nawet karkołomne fanowskie produkcje. Tam to dopiero było widać budżetowość lokacji, efektów, scenariusza czy całej reszty szczególnie gdy zestawiam je teraz z Andorem.
Ma swoje minusy, żeby nie było że twierdzę, że to produkcja idealna ale póki co - całokształtem to najlepszy serial spod znaku SW.
Disney, this is the way.