King świetnie pokazuje jak się nie robi filmów. Festiwal nudy.
Inaczej. To miniserial, któremu patronował King. Wiernie Zrealizowany według jego zamysłu.
Jeśli w tytule tematu chodzi Tobie o film,to jest to temat nie mający sensu,powinien brzmieć:Kubrick o niebo lepszy od Garrisa.
Dlaczego uważasz film Kubricka za lepszy?
Przeczytałem i nie zgadzam się z wieloma rzeczami,także jeśli to nie Twój artykuł to nie wiem w jakim celu mi go podesłałeś.
Może dlatego, że jest ciekawy i można go porównać ze swoimi wrażeniami z obu filmów?
Ha ha. Gdybym ja go napisał na pewno bym go nie zachwalał bo nie jestem bufonem.
Jako dzieciakowi miniserial bardzo mi się podobał jako dosyć klimatyczny ale z czasem doszedłem do wniosku, że jest strasznie rozwlekły i posiada sporo niepotrzebnych scen.
Chyba tendencyjny, nie zajebisty. Jaki jest sens robić takie porównania, kiedy obie produkcje są różne pod każdym względem (poza tematem źródłowym, jakim jest książka), a autor uważa jeden film za arcydzieło (już w pierwszym zdaniu mamy "Osławiony, legendarny już horror z roku 1980 (...)" i przyrównuje do niego kompletnie inny, nawet nie film, a miniserial. A same argumenty użyte w artykule? Tracą na znaczeniu, gdy autor określa "Lśnienie" z 1997 jako remake filmu Kubricka i wyśmiewa absurdalność scen w nim przedstawionych, skoro z założenia miały być zgodne z książką. To w końcu porównujemy dwa obrazy filmowe czy udowadniamy dlaczego "Lśnienie" z 1980 jest zajebiste, a to z 1997 nie, bo nie jest tym z 1980?
Film lsnienie byl bardzo sredni natomiast miniserial to jeden z najlepszych obrazow grozy jaki widzialem w zyciu
Kubrick miał inną wizję co według mnie wyszło na dobre kreując historię o szaleństwie.
Nie wiem co widzisz w tym miniserialu. Jest okropnie przegadany.
Popieram! Trzeba być skończonym ignorantem by uważać inaczej! Serialik co najwyżej potrafi przestraszyć zamykającymi się drzwiami oraz wyskakującym gościem w masce, zaś przez większość mamy jakąś zbędną paplaninę. Nie to co arcydzieło Stana!
King ma prawo mieć obiekcje do swojej ekranizacji, tym bardziej, że Kubrick sporo pozmieniał i pominął. Jedno jest pewne - wolę książkę Kinga niż film Kubricka :). Wszyscy chwalą rolę Nicholsona, a jak dla mnie gra na jedno kopyto. Ciągle mina psychola, przez cały film.
To jak już tak bardzo lubisz się odnosić do cudzych artykułów to proszę bardzo: http://stephenking.pl/artykul/lsnienie-oszustwo-w-imie-kina-fenix-494/ .
Od siebie dodam tylko tyle - film Kubricka znakomicie sprawdza się jako samodzielny horror, ale jako ekranizacja powieści Kinga jest słaby. To samo z rolą Nicholsona, jest przerażający, ale zdecydowanie odbiera od książkowego odpowiednika. Jack w książce jest w gruncie rzeczy normalny, ma swoje problemy, ale prawdziwe wypaczenie przychodzi wraz z pobytem w hotelu, a Nichsolson od początku sprawia wrażenie psychopaty. Jeżeli jednak Kubrick od początku chciał tak bardzo odejść od Kingowskiego pierwowzoru to czemu nie zrobił całkowicie swojej fabuły, a posiłkował się pracą pisarza?