Kocham tego reżysera. Naprawdę, tylko on jest zdolny wymyślić takie zakończenie. Ubaw
miałam po pachy. Brawo za trafiony humor.
Szczerze mówiąc bałam się sięgać po kolejny film Burtona, bo był moim ulubionym reżyserem,
po czym zobaczyłam Mroczne Cienie i szczerze zwątpiłam w jego geniusz. Na szczęście tutaj się
nie zawiodłam :)
Z całym szacunkiem, ale używając takich słów tylko się kompromitujesz Vaylander, zwłaszcza jeżeli kierujesz je do zapewne pięknej kobiety, a tak poza tym to nie masz racji gdyż zakończenie w remake'u Burtona diametralnie się różni od zakończenia oryginalnej "Planety małp". Mi również bardzo się podobało zakończenie, rzadko widuje się podobne rozwiązania we współczesnych filmach kończących się z reguły happy-endem. Pozdrawiam zuz95:)
Człowieku, litości! Jakim prawem oceniasz i obrażasz jakiegokolwiek człowieka. Zwłaszcza na podstawie jednego, zwykłego wpisu. Można by stwierdzić, że jesteś jakimś niewyżytym fanatykiem. Myślisz, że skoro jesteś anonimowy, to wolno ci pisać takie okropne bzdury? Żal mi takich ludzi jak ty. Oby ich mniej. Notabene autorka tego wpisu zasługuje jedynie na pochwały, także lepiej już tu nie zaglądaj. Dziecinada.
Nie codziennie nazywają mnie "głupią idiotką", więc specjalnie zainteresowałam się tym tematem. Zobaczyłam końcówkę "Planety Małp" z 68 roku i no nie wiem czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, ale gdy porównuję oba zakończenia ciężko w jakikolwiek sposób zaprzeczyć, że ostatnie sceny z filmu Burtona nie były autorskie. Cały pomysł, koncepcja - jasne, ale kto się teraz nie inspiruje. Trudno stworzyć coś całkowicie innowacyjnego. Zwłaszcza jak to był remake.
Dokładnie, wczoraj zrobiłam chyba setne podejście do "Planety", obejrzałam do końca i w końcu się do niej przekonałam. A co do zakończenie - faktycznie było ciekawe. Chociaż nie chce mi się komentować poniższych błędnych informacji jednego z użytkowników chciałabym zaznaczyć, że remake niekoniecznie musi być skopiowaniem pierwowzoru klatka w klatkę. Proponuję obejrzeć Mroczne Cienie jeszcze raz, po niektóre jego filmy naprawdę trzeba sięgnąć kilka razy, aby się do niego przekonać i zobaczyć "co autor miał na myśli. :)
Może się przekonam za parę lat. Chociaż i tak, gdybym teraz miała wybrać czy obejrzeć po raz kolejny "Mroczne Cienie" czy przypomnieć sobie "Edwarda Nożycorękiego", wybrałabym to drugie :)