Właśnie obejrzałem po raz drugi - za pierwszym razem, kilka lat temu, chyba nie do końca się na nim poznałem, bo byłem rozczarowany. Dziś w pełni go doceniłem. Gorzkie kino. Świetny Curtis jako lizus gotów zrobić wszystko dla kariery, i jeszcze lepszy Lancaster jako wszechwładny felietonista. Co do Lancastera - zawsze go ceniłem, ale dotąd miałem go za typowego twardziela, ostatnio miałem okazję podziwiać go w "Ptaszniki z Alcatraz", teraz w "Słodkim..." i muszę przyznać, że zaskoczył mnie tymi ambitniejszymi rolami, mistrz! A jeszcze nie widziałem "Elmera Gantry", czy jego ról u Viscontiego.